wtorek, 15 lutego 2011

"L" w miasto.

Samochody z literką "L" na dachu to temat rzeka. Jednak mieszkając stolicy województwa, gdzie wszyscy przyjeżdżają, żeby poćwiczyć przed egzaminem w WORD-zie, można oszaleć widząc ile ich jeździ.
Najbardziej rzuca się to w oczy w dzielnicach, po których jeździ się na egzaminie. Dziś rano jadąc przez opolski ZWM (tzn obecnie osiedle im. Armii Krajowej ;)) i Chabry o godzinie 10:00 ok 25-30% samochodów to były "L"! Na różnych rejestracjach - Opolskich, Kędzierzyńskich, Nyskich, Brzeskich itd. Sytuacja, gdy jadą za sobą 2 lub 3 "elki" lub gdy jedna "L" ustępuje na skrzyżowaniu czy rondzie pierwszeństwa drugiej widzi się cały czas.
Ale w czym problem, ktoś zapyta?
Ja jestem dość wyrozumiały, bo pamiętam jeszcze jak sam jeździłem na kursie, pamiętam stres egzaminu itd. Jednak na dłuższą metę staje się to uciążliwe i dość niebezpieczne, bo ci uczący się blokują ruch. Rozumiem, że gdzieś muszą się uczyć, a najlepiej jeździć ulicami na których będzie się zdawać egzamin, ale trzeba wziąć pod uwagę innych użytkowników dróg.
Poza tym taki sposób szkolenia nie daje młodym kierowcom umiejętności poruszania się po drogach, a jedynie uczy kilku schematów na 2-3 poznanych skrzyżowaniach. Taki system może i pozwala na zdanie egzaminu, jednak na pewno nie ułatwia świeżo upieczonemu kierowcy jazdy po nowych, nieznanych mu drogach.
Czy widzę rozwiązanie? Chyba tak - więcej godzin jazdy po swoim mieście (tam gdzie szkoła jazdy) i to nie tylko po kilku utartych "elkowych" szlakach, ale wszędzie, po każdej najdrobniejszej uliczce i skrzyżowaniu. Wtedy znikną korki na ulicach miast, w których znajdują się WORD-y a także poprawi się wyszkolenie kierowców.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz