wtorek, 17 kwietnia 2012

Uroki "nielegala"

Niemal każdy z nas czuje czasem potrzebę pościgania się, udowodnienia sobie lub komuś, że jest się lepszym, że ma się lepszy samochód, umiejętności itd. itp.
W naszych warunkach pojawia się jednak podstawowy problem - brak miejsc przeznaczonych do uprawiania tego typu rozrywki (mówię o rozrywce, bo nazywanie tego sportem było by chyba zbyt pochopne). Owszem, istnieją jakieś tory czy np dawne lotniska, które można wynająć, jednak tu dochodzi kwestia finansowa - przeważnie jest drogo i daleko, do tego trzeba sobie na taki wyjazd zarezerwować wolny dzień (a w przypadku dalszych wyjazdów najlepiej dwa).

Dlatego właśnie tak dużą popularnością cieszą się u nas nielegalne wyścigi. Ich nielegalność polega na tym, że odbywają się bez formalnych zezwoleń, na odcinkach dróg które nie są wyłączone z ruchu (chociaż trzeba dodać, że zwykle są to odcinki bardzo mało uczęszczane lub ślepe - prowadzące donikąd) oraz oczywiście brakuje zabezpieczenia technicznego. Nie powinno to zresztą dziwić, bowiem takie spotkania często są organizowane ad hoc, z zaledwie jednodniowym lub nawet kilkugodzinnym wyprzedzeniem.

Skąd jednak słowo "uroki" w tytule tego wpisu?
Przyznać trzeba, że takie spotkania i wyścigi na normalnych drogach są niebezpieczne i niezgodne z prawem, jednak trudno odmówić im tego, że dostarczają sporo radości i adrenaliny. Można by rzec - "do czasu", jednak przy odrobinie zdrowego rozsądku i przewidywania, można takie wyścigi organizować w miejscach względnie bezpiecznych. Do tego odbywają się one najczęściej nocą, co sprzyja mniejszemu natężeniu ruchu.
Prawdziwie niebezpieczeństwo pojawia się dopiero w wypadku urządzania wyścigów na głównych ulicach miast, pomiędzy skrzyżowaniami.


Najczęstszą formą nielegalnych wyścigów jest wyścig równoległy na 1/4 mili, chociaż w naszych warunkach często odległość wynosi "do końca ulicy", ewentualnie "do skrzyżowania".
Czasami jednak spotkać można nieco bardziej wysublimowane formy ścigania się, np w ramach treningów przez KJS'ami. Do takich spotkań nie wystarczy już kawałek prostej drogi. W tym wypadku najlepsze okazują się żwirowe place, na których można poustawiać pachołki i pośmigać lekko bokami.

Wracając jednak jeszcze na chwilę do uroków - nielegalność takich wyścigów/spotkań podnosi dodatkowo ich atrakcyjność w oczach uczestników. Ryzyko przyjazdu policji (choć w rzeczywistości ryzyko bardzo małe, bo trudno nawet o otrzymanie mandatu w takiej sytuacji), często nocne warunki, możliwość sprawdzenia sił swoich i samochodu w bezpośredniej konfrontacji ze znajomymi, wszystko to powoduje, że adrenalina rośnie szybko, a zwycięstwa dostarczają sporej satysfakcji.
Istnienie czegoś, co nazwał bym nocną kulturą motoryzacyjną świadczy o rosnącej potrzebie tworzenie miejsc, w których można by się ścigać legalnie i bezpiecznie. Niestety, zamiast w tym kierunku, zmierzamy ku surowszemu karaniu osób biorących udział w takich spotkaniach.
Czy do aby na pewno dobra droga?

//STax

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz