poniedziałek, 27 lutego 2012

Nowy dział na stronie

Zapraszam na troszkę moich przemyśleń na temat mniej lub bardziej popularnych metod modyfikowania samochodów, które będę umieszczał w dziale "TUNING" widocznym u góry strony (KLIK).
Oczywiście co jakiś czas będę ten dział uzupełniał.
Zaznaczam też, że zawarte tam treści to moje własne opinie i doświadczenia ;)

czwartek, 23 lutego 2012

Małe jest piekne (i szybkie ;) )

Dziś chciałem poruszyć temat emocji, tzn szeroko pojętej radości z jazdy. W zasadzie będę zmierzał do tego, by udowodnić wam, że to wcale nie moc i czysta szybkość wpływają najmocniej na nasze emocje.
Otóż ostatnio miałem możliwość kilkukrotnego przejechania się Fiatem 126p. No co? Jakie emocje i jaką radość z jazdy może dać samochodzik z dychawicznym silniczkiem o mocy nieco ponad 20KM?
Cóż, maluch jaki jest, każdy widzi. Ale chyba też każdy kto miał chociaż kilka razy okazję przejechać się tym pojazdem przyzna, że jest w nim jakiś rodzaj magii. Wszystko chodzi ciężko, opornie i żyje swoim własnym życiem. Przynajmniej w wersji fabrycznej...
Miałem bowiem okazję pojeździć także egzemplarzem nieco zmodyfikowanym. Niestety, nie była to maszyna w 100% przygotowana do sportu, ale różnica w prowadzeniu i przyspieszeniu i tak była kolosalna. Samochód który miałem dane poprowadzić miał obniżone i utwardzone zawieszenie, poszerzony rozstaw kół, przez zastosowanie dystansów, puste wnętrze i kubełkowe siedzenie kierowcy. Do pełni szczęścia brakowało w zasadzie jedynie klatki bezpieczeństwa oraz mocniejszego silnika. Mimo to, przy masie oscylującej wokół 550kg nawet te 24 konie mechaniczne wystarczają by przejechanie krótkiego testu sprawnościowego pomiędzy pachołkami na ośnieżonej/oblodzonej trasie przywoływało na twarz przysłowiowego "banana". Mając porównanie do niemal 3-krotnie mocniejszego ale i 2-krotnie cięższego samochodu, w dodatku z przednim napędem jestem zmuszony przyznać, że jazda maluchem jest o wiele bardziej ekscytujące, a wyniki w walce o najlepszy czas przejazdu lepsze.



Dla przykładu - podczas jednego z, nazwijmy to, "treningów", czas jaki uzyskałem moim samochodem na 300-400 metrowej trasie był bliski 53s. Wsiadając chyba po raz pierwszy w życiu do malucha uzyskałem czas 49s. Różnica kolosalna, tym bardziej kiedy dodam, że właściciel malucha na tej samej trasie wykręcił czas ok. 41s...
Ok, czasy czasami, bo z tym różnie bywa, ale gdzie ta zabawa, gdzie emocje? Fiat 126p to jedno z mniejszych aut jakie można kupić. Dzięki temu jest bardzo zwrotny, w czym dodatkowo pomaga mu tylny napęd (jest to najtańsze auto z takim napędem), dając możliwość kierowania nie tylko kierownicą ale także gazem. Niska masa sprawia, że na zakrętach nie walczymy z kierownicą, tylko pokonujemy zakręt. Silnik umieszczony z tyłu dociąża napędzane koła podczas ruszania, dzieki czemu na śliskiej nawierzchni maluch potrafi ruszyć znacznie szybciej niż wielokrotnie mocniejsze auta z przednim napędem, które mielą kołami w miejscu.
Reasumując - maluch polecam każdemu, kto chce zacząć swoją przygodę z jeżdżeniem w różnego rodzaju zawodach. Już całkowicie seryjne auto potrafi sporo nauczyć dzięki tylnemu napędowi, a po lekkich (i co ważne - dość tanich) modyfikacjach możemy na nowo poczuć frajdę z jazdy. Tak jak wspominałem - mała moc nie czyni z maluszka mistrza prostych, ale wymiary i napęd pozwalają mu królować w ciasnych nawrotach i w slalomach. To, w połączeniu z poprawionym zawieszeniem daje w efekcie odczuwane przeciążenia jakich nikt nie spodziewał by się po takim "bączku". Małe rozmiary to także większe "czucie" auta. Nie trzeba się zastanawiać jak daleko jest przód samochodu, bowiem zazwyczaj dokładnie go widzimy, a po drugie znajduje sie on niewiele ponad 10cm od naszych stóp.
Maluch jest ciasny, głośny (czasami wręcz ogłusza, zwłaszcza gdy wypatroszona kabina wpada w rezonans) i niewygodny, ale też zwrotny, lekki i tani a to czyni z niego idealny materiał na pierwsze auto np do KJS-ów.

czwartek, 16 lutego 2012

Zima raz jeszcze.

Ostatnio miałem przyjemność wybrać się do Kotliny Kłodzkiej. Wielokrotnie czytałem o tamtejszych pięknych trasach, ale dopiero teraz pierwszy raz miałem okazję by się z nimi zapoznać "na żywo". Strome zjazdy i podjazdy, ostre zakręty tuż nad wielometrowymi przepaściami a w tle ośnieżone góry i lasy - widok równie piękny jak i zdradliwy, bo łatwo odciąga wzrok od drogi, a chwila nieuwagi może w tych warunkach kosztować nas utratę panowania nad samochodem.
Do tego wszystkiego doszedł śnieg. A w zasadzie nie sam śnieg a śnieżyce i zamiecie, ograniczające chwilami widoczność do 10-20 metrów. W takich warunkach szybko daje się zauważyć, kto jest prawdziwym kierowcą a kto tylko posiadaczem prawa jazdy. Brak redukcji biegu na zjazdach i przy podjazdach, zbyt duża prędkość na zakrętach lub dla odmiany jazda z prędkością 20km/h przy zerowym ruchu na drodze, jazda na letnich oponach, hamowanie w zakręcie zamiast przed - oto najczęstsze zimowe grzechy posiadaczy prawa jazdy, dla których warunki zimowe są prawdziwym szokiem a śnieg na drodze równa się niemalże końcowi świata.
A przecież zima nie jest taka straszna. Owszem, często trzeba zwolnić, czasami nawet bardzo, należy pamiętać, że droga hamowania robi się kilkukrotnie dłuższa, a ruszenie ze skrzyżowania zasypanego śniegiem nie będzie tak błyskawiczne jak na suchej nawierzchni. Do tego poranne odkopywanie samochodów i niska temperatura utrudniają skupienie się na jeździe. Ale dobry kierowca traktuje zimę z respektem, ale bez strachu, w końcu zasady ruchu drogowego nie ulegają zmianie, tylko trzeba brać pod uwagę warunki oraz swoje umiejętności.

Przy okazji jeszcze jedna sprawa, która pojawia się zimą - zakrywanie wlotów chłodnicy folią, kartonem, a widziałem że nawet deskami. Sprawa wygląda tak, że jeśli nasz samochód ma sprawny układ chłodzenia, to takie zasłanianie nie jest do niczego potrzebne, a co więcej, przy jeździe w trasie lub w miejskich korkach może doprowadzić do przegrzania się silnika. A liczba "zakrywaczy" jest porażająca i stale rośnie wraz ze spadkiem temperatury. Oczywiście, nawet sprawne auto będzie się na mrozie rozgrzewało nieco dłużej, ale czy ta minuta lub dwie (tak, przy sprawnym układzie taka będzie różnica) jest warta kombinacji i ryzyka przegrzania?
No cóż, niech każdy sobie na to sam odpowie...